Nadszedł w końcu czas aby napisać coś o sobie i moich zainteresowaniach. Zainteresowanych odsyłam również do galerii zdjęć, choć tutaj miałem problem z ze zbyt skromną ilością zdjęć, na których występuję.
Zobacz zdjęciaWszystko zaczęło się jakieś osiem lat temu. Mieszkałem i pracowałem już kilka lat w Krakowie, i tak się jakoś złożyło że, różne perypetie i zawirowania życiowe spowodowały, iż nie miałem ani prawa jazdy, ani też samochodu. Pewnego razu moi rodzice postanowili zrobić mi prezent i kupić rower. Trochę się dziwnie poczułem, bo od razu człowiek ma takie skojarzenia typu rower, komunia itp. A gdzie tu rower dla dwudziestokilkuletniego mężczyzny, który ostatni raz miał styczność z rowerem na początku liceum. Tak mi się wówczas wydawało.
Zakupionym rowerem okazał się być tak zwany rower górski - Gary Fisher, model Advance. Jak dla mnie rower ten miał się później okazać niezłą maszyną do pokonywania różnych przeszkód. Początkowo jeździłem nim do pracy, a ponieważ nigdy nie należałem do szczupłych, postanowiłem trochę nadkładać drogi, tak aby więcej przejechać. I tak jeździłem przez pierwsze miesiące, sześć kilometrów w jedną stronę, sześć w drugą.
W żargonie rowerzystów istnieje taka jednostka chorobowa jak "cykloza", czyli zarażenie rowerem, tematyką rowerową, jeżdżenie wszędzie na rowerze, kupowanie wyposażenia, ubrań, czytanie literatury itd. Bywa właśnie, że niektórzy zaczynają chorować na taką chorobę. Podobnie było i ze mną. W wolne weekendy, poniekąd dla zabicia czasu, zamiast szwędać się po centrum Krakowa, postanowiłem sprawdzić co ten rower jest wart w tak zwanym "terenie". Oczywiście początki były bardzo trywialne. Pamiętam pierwszą wycieczkę, prawie za miasto, później dalej i jeszcze dalej, kupiłem mapę i zacząłem jeździć bardziej planowo, po konkretnych trasach i w konkretne miejsca.
Oczywiście różne przygody i wywrotki zmusiły mnie do kupowania coraz to kolejnych akcesoriów, osprzętu i odzieży. Wynikało to ze stopniowo nabywanego doświadczenia na drodze eksperymentalnej. Nie do przecenienia była tutaj lektura internetowej grupy dyskusyjnej pl.rec.rowery, dzięki której sporo się dowiedziałem i uniknąłem wielu wpadek. Kupiłem mapy, i jako pierwsze wydawnictwo, słynny przewodnik rowerowy Zbooy’a po okolicach Krakowa. Ponieważ taka moja natura, zacząłem systematycznie pokonywać wszystkie opisane w tym przewodniku trasy, oczywiście poczynając od tych najłatwiejszych. I tak to już potem poszło. Zjeździłem niemal wszystkie wycieczki z tego przewodnika, przeplatając coraz częściej wyprawami w inne rejony, po innych szlakach i trasach, które sam zacząłem wyszukiwać wodząc palcem po mapie, bądź wertując stopniowo nabywane kolejne przewodniki i inne wydawnictwa.
W międzyczasie, jak to zazwyczaj bywa, nawiązałem kilka kontaktów, z osobami, które przejawiały podobne objawy cyklozy. Tak oto, po kilku różnych wypadach w nieco różnych składach, powstał RowerPower. Co prawda każdy z nas nieco inaczej podchodził do sprawy, miał nieco inne spojrzenie na rowerowanie, gdzie indziej mieszkał, to jednak udało się nam zorganizować sporo wspólnych wypadów rowerowych. Niektóre z relacji i galerie zdjęć obiły się szerokim echem na grupie dyskusyjnej. Lecz jak to bywa, każdy ma swoje życie i swoje sprawy. Po dwóch latach grupa de facto się rozpadła, choć adres internetowy rowerpower.org nadal funkcjonuje, to wszystkie strony członków właściwie zamarły, oprócz mojej...
Równocześnie w okolicach 2005 roku, tak się jakoś złożyło, że znalazłem się w Wieliczce. Teren ten, nie licząc dwóch czy trzech wycieczek rowerowych, był mi raczej obcy. Ponieważ okolice Krakowa z drugiej strony dość dobrze zgłębiłem, uznałem, że nadarzyła się dobra okazja do poznania nowych terenów, szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż ostatnio weekendowe przedzieranie się pomiędzy pieszymi po szlakach tzw. Jury (głównie w Dolinkach Podkrakowskich) bywa koszmarne. Z kilku wycieczek na południe od Krakowa, po Pogórzu Wielickim, wiedziałem, że tłumów nie będzie, a wręcz przeciwnie, można natrafić na takie rejony, w których miejscowi patrzą się na rowerzystę-turystę jak na kosmitę.
I tak też się stało. Rozpocząłem zwiedzanie okolic, oczywiście na rowerze, szczególnie tych na Pogórzu Wielickim, szybko bowiem okazało się, że jest tu mnóstwo ciekawych bocznych dróg i ścieżek, piękne miejsca widokowe, trochę ciekawych obiektów, całe mrowie przydrożnych kapliczek, niektórych bardzo ciekawych i pięknych. Jednocześnie stwierdziłem brak jakiegokolwiek szerszego opracowania, czy przewodnika po Pogórzu Wielickim. Oczywiście są w innych przewodnikach pojedyncze opisy miejsc czy sztampowych tras, ale generalnie teren ten jest konsekwentnie pomijany w różnorakich opracowaniach, a jeśli już występuje to jest traktowany marginalnie.
Równolegle z tym, jak osiadłem w Wieliczce, zacząłem się interesować tym co się dzieje wokół mnie. Stąd też z mojej inicjatywy i głównie za moim sprawstwem powołałem do życia serwis wieliczka24.info, forum/portal dla ewentualnych chętnych, którzy chcieliby podyskutować na wspólne tematy dotyczące miasta, okolic i nie tylko. Poza początkowymi obawami dotyczącymi tego czy inicjatywa ta będzie cieszyła się zainteresowaniem internautów, okazało się, że liczba chętnych do dyskusji jest niemała i stale rośnie. Obecnie na 20 tysięcy mieszkańców miasta na wieliczka24.info codziennie zagląda od kilkuset do tysiąca osób, co chyba można uznać za całkiem niezły wynik.
Oprócz tego objawiło się jeszcze jedno hobby poniekąd wynikające z moich wycieczek rowerowych poza Kraków. Ponieważ zawsze lubiłem iść niejako pod prąd i zwiedzać miejsca nietypowe, mało uczęszczane i ciekawe, systematycznie zacząłem kolekcjonowanie i zbieranie różnego rodzaju przewodników turystycznych (również tych starych), opracowań monograficznych, map i wszelkich wydawnictw, które uznałem za ciekawe i jakoś związane z interesującą mnie tematyką. W ten oto sposób powstaje dość specyficzna kolekcja o zasięgu terytorialnym obejmującym bliższe i dalsze okolice Krakowa. Jedyny wyjątek jaki czynię, to taki, że raczej nie zbieram przewodników dotyczących Jury, a w szczególności Obszaru zwanego Dolinkami Podkrakowskimi, interesuje mnie zaś wszystko poza tym obszarem. Kolekcja liczy obecnie około 150 pozycji i stale rośnie, choć nie tak szybko jak na początku.
Byłoby nieprawdą, gdybym napisał, że interesuje mnie tylko podróżowanie za pomocą roweru. Uwielbiam także spacery i wycieczki piesze po okolicznych rejonach i najbliższych górach. Wędrujemy zazwyczaj w trójkę, tzn. Moja małżonka, ja i nasz pies, który uwielbia długodystansowe spacery. Zgodnie jednak z tym co pisałem powyżej staramy się wędrować w sposób nietypowy, po mało uczęszczanych szlakach, nieznanych miejscach, czasem na przełaj. Jest wiele jeszcze takich miejsc, gdzie prędzej na ścieżce czy szlaku turystycznym spotkamy miejscowego lub przedstawiciela polskiej fauny niźli innych turystów.
I tak oto dotarliśmy do chwili obecnej. Od jakiegoś czasu staram się umieszczać zdjęcia i opisy wycieczek na tej witrynie internetowej. Chciałbym jeszcze napisać o samej stronie, o zdjęciach i panoramach, o mojej kolekcji przewodników, o naszym psie, lecz postaram się to niebawem uczynić w odrębnych tekstach.
Jeśli zatem, drogi internauto, dotarłeś do tego miejsca to zapraszam do przeglądania mojej witryny.